Andrzej Sośnierz: Mam autorski pomysł na usprawnienie systemu ochrony zdrowia

/appFiles/site_102/images/autor/s0DQ6hCJ3acUnRe.jpeg

Autor: Magdalena Pokrzycka-Walczak

Dodano: 27 lutego 2023
Andrzej Sośnierz: Mam autorski pomysł na usprawnienie systemu ochrony zdrowia

Warto rozważyć wprowadzenie do systemu ochrony zdrowia tzw. opłat regulacyjnych, zwrócić uwagę na istotną rolę edukacji zdrowotnej w społecznościach lokalnych, odejść od centralizacji ochrony zdrowia. Rozmowa z Andrzejem Sośnierzem, posłem na Sejm RP, byłym prezesem NFZ.

Zmniejszenie nakładów na ochronę zdrowia staje się faktem. Dlaczego – mimo wzrostu składki zdrowotnej – placówki ochrony zdrowia, głównie publiczne, będą mieć problem z finansowaniem swojej działalności? Czy jedyną szansą jest komercyjne świadczenie usług medycznych, jako wsparcie działalności finansowanej w ramach NFZ?

Moim zdaniem w 2023 roku placówki medyczne nie odczują zmniejszenia nakładów, bo w systemie znajdą się nie tylko pieniądze ze stale rosnących składek zdrowotnych, lecz także będziemy zużywać nadwyżkę środków przeniesionych z roku ubiegłego. W kolejnym roku nie będzie już tak dobrze i wtedy pojawią się problemy. Stanie się tak, bo już od tego roku ochrona zdrowia nie będzie otrzymywała środków, które wpływały z budżetu państwa, tak jak było to w poprzednim roku i minionych latach. Rozwiązaniem tych problemów nie jest z pewnością wyprowadzenie części świadczeń do sektora komercyjnego, ale należałoby się zastanowić nad wprowadzeniem do systemu finansowania tzw. opłat regulacyjnych. Chodzi o to, że pacjent ponosi jakąś część kosztu wykonania świadczenia medycznego, np. do każdej porady czy dnia pobytu w szpitalu dopłaca 10 zł. Nie powinna to być zbyt wysoka opłata, aby nie hamowała wykonania świadczeń niezbędnych dla pacjenta, ale dawałaby efekt hamowania świadczeń nadużywanych. Tymczasem obecnie jest tak, że osoby korzystające z komercyjnej opieki lekarskiej praktycznie ponownie finansują usługi, które są im zagwarantowane, dostępne i finansowane w ramach POZ, poradni specjalistycznych i szpitali. Mamy do czynienia z chaosem, który potęgowany jest jeszcze przez sytuacje nieprzewidziane, takie jak pandemia koronawirusa.

W jaki sposób kierownictwo placówki medycznej może efektywnie kalkulować satysfakcjonujące wynagrodzenia dla lekarzy zatrudnionych w ramach jednego etatu?

Zdecydowanie sprzeciwiam się centralnej regulacji wynagrodzeń lekarzy i personelu medycznego. To do dyrekcji placówek powinny należeć decyzje o awansach, podwyżkach i premiach dla podległych pracowników. Natomiast pomysł dodatkowego wynagrodzenia lekarza za pracę w jednym miejscu pracy to prosta droga do sparaliżowania polskiej ochrony zdrowia. Jeśli lekarz przeniesie się do jednej placówki i zrezygnuje z pracy w pozostałych, które obsługuje, to za chwilę te pozostałe przestaną funkcjonować. Pomysłodawcy takich rozwiązań zapominają, że nie dysponujemy nieograniczonymi zasobami osobowymi.

Trzeba zrobić wszystko, co możliwe, by pacjenci ubezpieczeni nie odchodzili z systemu publicznego. Bo wraz z nimi coraz częściej odchodzą lekarze, dla których etat w publicznej przychodni nie jest związany z odpowiednim wynagrodzeniem i prestiżem. Dlatego przekazanie dyrektorom placówek medycznych uprawnień, przede wszystkim w zakresie wynagradzania to konieczność.

Jak wygląda kwestia jakości udzielanych świadczeń medycznych? Czy obecna polityka zdrowotna wpływa na skrócenie czasu leczenia czy np. wydłużenie czasu życia pacjentów cierpiących z powodu konkretnych schorzeń?

Dobrym przykładem może być np. kardiologia, która w naszym kraju prezentuje poziom europejski. W zasadzie nie zawaham się powiedzieć, że światowy. System diagnostyki i leczenia chorób kardiologicznych, w tym zawałów serca, jest wzorem do naśladowania dla innych dziedzin medycyny. Nie tylko zmniejszyła się liczba zgonów z powodu wspomnianych zawałów serca, lecz także szybciej wykrywane są stany przedzawałowe i inne schorzenia kardiologiczne. W innych specjalizacjach bywa różnie i nie tak dobrze. Nie jest to bynajmniej związane z brakiem dostępności do diagnostyki czy innych świadczeń. Dysponujemy sprzętem diagnostycznym europejskiej klasy, mamy doskonałych specjalistów, np. onkologów, a mimo to pacjenci zgłaszają się na badania coraz później, gdy rokowania są coraz gorsze. Duża tutaj rola edukacji zdrowotnej, głównie w społecznościach lokalnych, ale ważną kwestią jest również system organizacji i finansowania świadczeń medycznych.

Krytycznie wypowiada się Pan o finansowaniu działalności Agencji Badań Medycznych ze składki zdrowotnej. Tymczasem ABM finansuje projekty i programy badawcze dążące do poprawy jakości świadczeń medycznych. Dlaczego nie jest Pan zwolennikiem finansowania ABM ze składki zdrowotnej?

Zdecydowanie jestem przeciwnikiem finansowania badań naukowych w medycynie z pieniędzy przeznaczonych na leczenie pacjentów. Składka zdrowotna powinna być przekazywana na leczenie chorych, bo taki jest cel jej zbierania. Oczywiście nie neguję potrzeby i konieczności prowadzenia badań medycznych, które pozwalają opracować nowe metody diagnostyki i leczenia. Tym bardziej że wprowadzanie kolejnych innowacyjnych rozwiązań w ochronie zdrowia to jeden z priorytetów UE. Do tego celu utworzono przecież konkretne fundusze w ramach programów krajowych, oferowanych np. przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju czy wyspecjalizowane instytucje UE. Dlatego uważam, że przeznaczanie składki zdrowotnej na badania jest, delikatnie ujmując, dyskusyjne.

Jaki jest powód popierania, przez Pana Prezesa, reaktywacji kas chorych? Jednocześnie zajmuje Pan negatywne stanowisko wobec centralizacji ochrony zdrowia. Jaka jest tego przyczyna?

Centralizacja, z jaką mamy obecnie do czynienia, powoduje swoisty paraliż ochrony zdrowia i chaos, który szczególnie odczuwają pacjenci. I to właśnie oni ponoszą konsekwencje późnych decyzji o możliwości leczenia np. skomplikowanych przypadków chorobowych, bo oczekują, wraz ze swoimi lekarzami, na informacje z Ministerstwa Zdrowia, co czasami trwa długie tygodnie lub miesiące. Tylko minister zdrowia ma bowiem obecnie specjalne uprawnienia związane ze zgodą lub odmową finansowania leczenia konkretnego, nietypowego przypadku. Z kolei reaktywacja kas chorych mogłaby przynieść, oprócz koniecznej decentralizacji, szansę na pobudzenie kreatywności i innowacyjności dyrektorów placówek medycznych i dyrektorów tych kas.

Decentralizacja ochrony zdrowia to bardziej efektywne i szybsze rozwiązywanie problemów i sporów. Przede wszystkim jest to ogromna szansa na polubowne rozwiązanie sytuacji problematycznych, które – w przypadku centralizacji – obecnie ewoluują w kierunku konfliktów, rozstrzyganych lub nie na poziomie ogólnopolskim, z zaangażowaniem mediów.

W systemie scentralizowanym większość problemów nie jest rozwiązywana „na dole”, bo wszyscy czekają na reakcję lub rozkaz centrali. Po co się wychylać? Dlatego moim zdaniem system scentralizowany, jako generujący niepotrzebne koszty, eskalujący spory i po prostu ociężały, powinien ustąpić miejsca systemowi, gdzie rozwiązuje się problemy na poziomach niższych, lokalnych i regionalnych.

Czy to prawda, że jest Pan zainteresowany opracowaniem własnego, autorskiego programu naprawy systemu ochrony zdrowia? Jakie byłyby najważniejsze elementy tego programu?

Tak, gdyby była szansa na jego realizację podjąłbym się tego zadania. Przede wszystkim konieczna jest bowiem reorganizacja systemu, w tym likwidacja centrali NFZ oraz decentralizacja podejmowanych decyzji dotyczących zarządzania ochroną zdrowia oraz leczenia pacjentów, zwłaszcza tych, którzy wymagają szybkiego działania ze względu na swój stan zdrowia. Proponuję również całkowite przemodelowanie obowiązującego obecnie systemu taryf i jednoznacznego uwzględnienia w nich m.in. marży oraz działających automatycznie współczynników uwzględniających zmiany cen na rynku. I oczywiście – niezbędna powinna być szybka decyzja związania z likwidacją finansowania ABM ze składki zdrowotnej.

Lekarzy w publicznych placówkach ochrony zdrowia brakuje od momentu wejścia w życie ustawy o sieci szpitali. Wymuszono wówczas zatrudnianie niepotrzebnej, wysokiej liczby personelu medycznego, powyżej posiadanych zasobów kadrowych. Dlatego konieczna jest zmiana wymagań w zakresie zatrudniania liczby personelu medycznego, ale również w odniesieniu np. do aparatury diagnostycznej.

Poza tym – nie każdy ośrodek opieki krótkoterminowej czy np. leczenia zaćmy musi być szpitalem, bo przecież nie wszystkie jednostki leczenia stacjonarnego powinny spełniać wymogi stawiane przed szpitalem wielospecjalistycznym. Teraz, aby istnieć – muszą mieć np. sprzęt RTG, który czasem wykorzystują zaledwie kilka razy w roku.

Chciałbym również zobowiązać placówki medyczne – jeżeli nie mogą z różnych względów zapewnić pacjentowi realizacji danego świadczenia – do umówienia chorego w innej przychodni lub szpitalu. Takie działanie nie wymaga dodatkowych pieniędzy, sprawia jednak, że pacjent czuje się otoczony opieką, a co z tym się wiąże nierozerwalnie – decyduje się zaufać swojemu lekarzowi, co w obecnej sytuacji opieki zdrowotnej w naszym kraju nie jest wcale takie oczywiste.

I to, co według mnie najważniejsze – konieczne jest oddanie zarządzania finansami dyrektorom szpitali. Bo to dyrektorzy powinni mieć narzędzia do motywowania i nagradzania najlepszych pracowników. W przeciwnym razie lekarze nadal odchodzić będą do prywatnych placówek medycznych, a w publicznych luka kadrowa będzie się powiększać.

ANDRZEJ SOŚNIERZ

Studia medyczne ukończył w 1975 roku. W 1980 roku wstąpił do NSZZ Solidarność, w latach 1991–98 kierował Wydziałem Zdrowia w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach. Od 1997 roku doradca ministra zdrowia, w latach 1999–2002 dyrektor Śląskiej Kasy Chorych. W 2007 roku prezes NFZ, wielokrotny poseł na Sejm. 

Autor: Magdalena Pokrzycka-Walczak

Uzyskaj nieograniczony
dostęp do SerwisZOZ.pl

  • Aktualne informacje o zmianach prawnych
  • Indywidualne konsultacje e-mail z ekspertem (odpowiedź w 48 h)
  • Bazę 3500 porad ekspertów, gotowych wzory dokumentów i procedur
UZYSKAJ NIEOGRANICZONY DOSTĘP

Uzyskaj bezpłatny 24-godzinny dostęp do SerwisZOZ.pl

aktywuj dostęp testowy